„Mamo, a
dlaczego ta pani jeździ na wózku?” - to słowa, które osoba
niepełnosprawna słyszy co najmniej kilka razy w życiu. Oczywiście
nie skierowane do niej – zwykle wypowiada je jakieś słodkie
dziecko do swojej rodzicielki. Matka reaguje stwierdzeniem „bo ma
chore nóżki” - i temat jest zamykany. Czasem, co bardziej
roztropny dzieciak, próbuje ciągnąć temat, wypytując o to
dlaczego ma chore nóżki lub na co owe nóżki chore są. Rodzic
wtedy reaguje speszeniem lub usilnymi próbami ucięcia tematu.
Czasem za odpowiedź wystarcza „bo tak”. A szkoda!
Mirka Kolankiewicz z rodziną, archiwum prywatne |
Jaka jest lepsza
okazja do pociągnięcia tematu niepełnosprawności od sytuacji, gdy
właśnie z osobą na wózku mamy styczność? Dzieci są naturalnie
ciekawe świata – i tylko od nas, rodziców, zależy czy
wykształcimy w nich otwartość na to, że ktoś na ulicy się
wyróżnia (a przecież właśnie osoba niepełnosprawna się
wyróżnia) czy zakorzenimy stereotyp tego, że jest biedna, chora i
jej wózek jest tematem tabu – a milcząc i uciszając ciekawość
dziecko właśnie to czynimy. Zamykamy mu usta, podkreślając, że
jest to temat na który nie wypada mówić i o który nie wolno
pytać. Tak być nie powinno.
Nauczmy się
rozmawiać z dzieckiem o niepełnosprawności – nie przez nudne
pogadanki, a właśnie korzystając z okazji, które daje nam los.
Nie zabijajmy w dziecku naturalnej ciekawości! Oczywiście nie ma
czegoś takiego jak „prawidłowy przebieg rozmowy” - musimy sami
wyczuć jakie odpowiedzi są poprawne i jakie zainteresują nasze
dziecko. Pamiętajmy jednak, że dzieci są bardzo wrażliwe na
wszystkie bodźce zewnętrzne i emocje – z łatwością wyczują
nasze skrępowanie czy speszenie. Można powiedzieć „pani jest
chora, ale patrz jak świetnie sobie radzi” albo coś innego równie
banalnego – ważne, by ogólne wrażenie było pozytywne. Nie bójmy
się wyjaśnić dziecku, że każdemu może to się zdarzyć – nie
straszmy go jednak, raczej podkreślajmy, że sposób poruszania nie
definiuje człowieka. To może być świetny wstęp do rozmowy o tym
co definiuje człowieka, że liczy się osobowość, charakter.
Mówmy, że warto walczyć o swoje marzenia, nawet gdy czasem jest
pod górkę. Przekornie, warto podkreślić, że osoba na wózku może
mieć zarówno dobry charakter, jak i zły – bo jest człowiekiem.
Człowiekiem siedzącym, ale nie zdefiniowanym przez pryzmat
cierpienia. Unikajmy wynoszenia niepełnosprawnych na poziom herosów
i świętych, bo przynosi to więcej szkody niż dobrego.
Ela Pindel z synkiem, archiwum prywatne |
Zdarza się czasem
jednak przesada w drugą stronę – rodzice pozwalają dziecku na
eskalację ich ciekawości. Wózkersi, szczególnie ci na wózkach
elektrycznych, często muszą chronić dżojstik przed ciekawskimi
rączkami. Dlatego warto też wykorzystać sytuację do rozmów o
savoir vivre. Dziecko od małego niech wie, że każdy ma swoją
przestrzeń, a wózek jest poniekąd częścią danej osoby. I tak
jak ono by nie chciało, by ktoś obcy łapał je np. za rękę, tak
osoba na wózku nie lubi, gdy ktoś obcy bawi się jej sprzętem. To
nie wynika z egoizmu, a z szacunku.
Podsumowując –
nauczmy się rozmawiać z dziećmi o niepełnosprawności. Na luzie,
wprost, bez skrępowania. Niech wie, że wózek to sposób
poruszania. Niech ma świadomość, że choroba może utrudnić
życie, ale nie je zdefiniować. Niech wyrośnie na człowieka, który
wobec osoby na wózku żywi normalne uczucia – a nie pokłady
litości, bo zawsze spotykało się ze wstydem i podejściem „to
jest tabu”. Wtedy świat będzie fajniejszy!
Sara Łukawska z synkiem Elizeuszem fot. Szymon Anapt Siwak |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz